Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Seitaro najwyraźniej nie zamierzał walczyć, nie zamierzał też od razu ruszyć w stronę Hirokiego. Było to z jednej strony niepokojące, a z drugiej dawało dziwne poczucie, że jednak Koseki nad wszystkim panuje. Nie chciał zbyt długo być odwrócony plecami, kiedy tylko zorientował się, że plan nie wypalił musiał opracować coś nowego, nie miał jednak zbyt wiele czasu, a tak długo jak był poza Amegakure no Sato, nie był w stanie wykorzystać terenu jako swojej przewagi. Tam znał każdy zakamarek, wiedział gdzie przesiaduje Yohei, gdzie patrolują ulicę. Tutaj? Tutaj był niczym zbłąkana owieczka, która próbowała uciec przed sforą wilków. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Niestety pycha była główną przyczyną porażek - nie tylko jego, lecz każdego ambitnego człowieka, który kiedykolwiek stąpał po tym świecie.
Niemniej jednak, tym razem opatrzność boska była po jego stronie. Pomimo, że nie wierzył, że tam na górze ktoś nad nim czuwa, mógł być w błędzie. Dziewczyna, którą miał teraz w swoich rękach musiała być naprawdę ważną dla Konoszan stratą. Nie zamierzał więc zwlekać. Złapał za ostatnią notkę wybuchową którą ostentacyjnie przylepił jej do czoła. Nie miał wyboru. Gdyby zauważyli, że chłopak nie zamierza jej krzywdzić, od razu ruszyliby na niego. Ten musiał czym prędzej się stąd ulotnić, stracić ogon.
- Mówisz o niej?! Jeżeli zależy Ci na tej dziewczynie, to radzę wstrzymać się z pościgiem. Ruszycie się choćby o krok, a prócz tamtej czwórki, ona też straci głowę. - Po tych słowach uformował pieczęć, która służyła do detonowania notek. - Wasi kamraci wciąż żyją, nie radze rozbijać jednak skorupy, wtedy będziecie mieli ich na sumieniu. Pięć minut - za tyle ich uwolnie, jeśli którykolwiek z was ruszy się w moim kierunku choćby o krok, zabije wszystkich włącznie ze mną. Nie zależy mi, a tym razem w odróżnieniu do swoich kolegów musisz zaufać mi na słowo, mam coś na czym wam zależy. Pięć minut - tyle chcę na ucieczkę, porzucę ją po drodze.
Chłopak był zdeterminowany, wiedział, że nawet Seitaro, który zdawał się silniejszy niż podczas ich pierwszego spotkania, ma resztki rozumu i nie ruszy na Hirokiego. Blondyn, który obserwował wszystko z daleka, również wydawał się być raczej inteligentnym typem. Nie zamierzał tam stać dłużej niż te trzy krótkie zdania wykrzyczane w ich kierunku.
- Maji Seitaro, spotkajmy się. Sam wiesz gdzie, wszystko Ci wyjaśnię!
Po tych słowach, chłopak planował jak najszybciej ruszyć przed siebie, ciągle trzymając znak barana. Wiedział, że pisał sobie właśnie wyrok śmierci. Po jego niewzruszonej facjacie, tej nie zniszczonej przez ogoniastą bestię spływała pojedyncza kropla. Łza. Hiroki zdał sobie sprawę, że stracił jedyną okazję, na znalezienie sojusznika w sprawie z Yohei. Zdał sobie sprawę, że prócz Yohei miał teraz nowego wroga. Po paru metrach biegu, jeżeli tylko wyczuł, że rzeczywiście dają mu czas, zaczął ucieczkę z użyciem techniki która wcześniej pozwoliła mu porwać Miyuki. Miał nadzieję, że zyska wystarczająco dużą przewagę w odległości. Wiedział też, że prędzej czy później spotka się z Seitaro, a sprowadzenie go do Ame wraz z całym zastępem Konoszan brzmiało nawet jak dobre rozwiązanie jego problemu, inną kwestią pozostawało to, czy jego nowi koledzy przystaną na takie rozwiązanie.
Jeśli udało mi się zwiększyć dystans do Seitaro o 150 metrów bez jego pościgu, wtedy Hiroki używa Shunshin no jutsu, jeżeli rzeczywiście nikt go nie ścigał, rusza on bezpośrednio w stronę AmeGakure, niemalże po linii prostej - by dać wyraźny lwiemu mędrcowi.
Zasięg Shunshin no jutsu: 40x10=400 metrów
Ekwipunek: -5 notka wybuchowa.
Chakra: 3870-150-1500(Shunshin dziesięciokrotny koszt)=2220